Uwielbiamy zaglądać do swoich domów. Oczywiście nie w sensie dosłownym, ale czym innym jest oglądanie zdjęć znajomych, publikowanych na portalach społecznościowych? Chcemy podglądać innych, tylko nie chcemy tego przyznać.
Nie lubimy myśleć o sobie, jako o podglądaczach. Źle nam się to kojarzy. A taka jest prawda – jesteśmy nimi, czy użyjemy tego terminu, czy nie. Świadczy o tym choćby popularność reality show. Rzeczywistość wykreowana częściowo sztucznie, fascynuje nas nie mniej, niż prawdziwe życie.
Oczywiście jest też druga strona medalu. Kupujemy sobie bezpieczeństwo płacąc prywatnością. Przecież monitoring, który towarzyszy nam wszędzie ma znaczny wpływ na nasze bezpieczeństwo. Raczej niewielu z nas myśli o ludziach przeglądających nagrania z monitoringu jako o podglądaczach, prawda?
A gdybyśmy podglądali sami siebie? Wymaga to od nas dwóch rzeczy: pogodzenia się z tym, że podglądanie mamy w naturze oraz świadomości, że czasem to jedyna droga by zapewnić sobie bezpieczeństwo. Kamera zamontowana w dobrym miejscu może okazać się przydatna nie tylko wtedy, gdy nas ktoś okrada. Nikt z Was nie słyszał o „baby monitor”?
Podsumowując: jeśli nie mamy dość oporów, by oglądać innych to nie powinniśmy też podchodzić nieufnie do oglądania samych siebie. Kiedy to zrozumiemy łatwiej będzie nam się odnaleźć w otaczającej nas rzeczywistości. A nawet więcej – będziemy czuli się w niej swobodnie i bezpiecznie.